czwartek, 21 sierpnia 2014

ZAWIESZAM ;-;

Witam,
Chciałam Was poinformować, że zawieszam bloga na czas ''strajków'' komputera.
Mój kochany sprzęt nie ma najmniejszego zamiaru łączyć się z internetem, a gdy próbuję pisać w notatkach to wszystko usuwa...
Rozdział byłby dodany wcześniej, ale Blogger także się na mnie uwziął i usunął to, co miałam już napisane -,-


To do napisania wkrótce :)
Pozdrawiam,
~Rose Evans, którą brat z komputera zrzuca...


niedziela, 10 sierpnia 2014

Rozdział XV

Odwróciłam się i zobaczyłam Johna, nie wyglądał za dobrze. Jego oko zdobił ciemny siniec, z wargi kapała krew, a na ręce miał rozcięcie sięgające od dłoni do ramienia.
-Co się stało? - jego ręka zadrżała, zakręcił się i przewrócił- Pomocy!- krzyknęłam bezradna. Kilku Ślizgonów przybiegło z dołu, a z góry dało się usłyszeć głosy Weasley'ów. Gdy obie grupy dobiegły, wszyscy wyciągnęli ku sobie różdżki.
-Co mu zrobiliście?- warknął Percy wysuwając się przede mnie.
-My nic, przybiegliśmy słysząc krzyki- powiedziała Pansy celując w tors rudzielca.
-Nie wierzę!- krzyknął Ron gotów do zaatakowania Ślizgonów. Stałam tam, pomiędzy nimi, patrząc na Johna-był w bardzo złym stanie.
-Dosyć! Trzeba zanieść Johna do Skrzydła, później się będziecie kłócić!- krzyknęłam sfrustrowana. Wszyscy spojrzeli na mnie zdziwieni, lecz po chwili wspólnie zajęli się Johnem, nie rezygnując z obrzucania siebie wrogimi spojrzeniami.

-Dziecko! Co ci się stało?- Pani Pomfrey wybiegła ze swojego gabinetu, a na jej twarzy widać było szok. John uśmiechnął się słabo po czym osunął się na ziemię. Blaise, Fred i George wzięli chłopaka i przenieśli na wskazane przez kobietę łóżko po czym pielęgniarka wyrzuciła nas za drzwi.
-Dlaczego to zrobiliście?- zapytał George stając przed Zabinim.
-My nic mu nie zrobiliśmy-odwarknął ciemnoskóry Ślizgon
-Każdy wie, że Wasz dom jest agresywny i chcecie pokazać innym, jaką macie władzę w szkole. Dlatego pobiliście chłopaka by Nas nastraszyć, to jasne- powiedział Percy, a ja czułam, jak napina mi się każdy mięsień.
~Oni na pewno tego nie zrobili, wszyscy byli w Lochach~
-Daj spokój Weasley, idiotami nie jesteśmy
-Nie byłbym tego taki pewien- Percy wyjął różdżkę, a w ślad za nim poszła reszta Weasleyów. Ślizgoni jednak tym razem się nie ruszyli. Stali i z drwiną wpatrywali się na zdziwionych Gryfonów.
-Czy już do końca zgłupieliście? To nie mogli być oni- rudzielcy przenieśli wzrok na mnie przez co policzki mi zapłonęły.
-A skąd ta pewność? Widziałaś, kto to zrobił?- Percy wpatrywał się we mnie wzrokiem godnym Bazyliszka.
-Ja...eee...No nie...Nie widziałam, ale...- nie wiedziałam co powiedzieć, przecież nie wyjawię, że siedziałam na herbatce u Ślizgonów.
-Zostaw ją. To nie mógł być Ślizgon gdyż cały nasz dom musiał odbyć rozmowę z Profesorem Snape'm- lodowaty głos zaskoczył wszystkich. Z ciemności wyłonił się Draco Malfoy, a jego twarz zdobił drwiący uśmiech.
-Uważaj Malfoy, bo Ci uwierzę- Ron zrównał się z Percym mając w pogotowiu różdżkę- Wy, Ślizgoni, jesteście fałszywymi gnojkami.
-Ronald...- powiedziałam zdziwiona, ale Draco mi przerwał
-Weasley, Weasley, Weasley, Ty nigdy nie zmądrzejesz, prawda? Może Julie...- Nie zdążył dokończyć, bo George rzucił na niego Drętwotę.
-Nigdy nie waż się wymawiać jej imienia- chciał rzucić jeszcze jakieś zaklęcie, ale mu przerwałam.
-Przestańcie natychmiast!- załamana krzyknęłam do rudzielców, którzy nie odwrócili morderczego wzroku od Malfoy'a. Podbiegłam do chłopaka zdejmując z niego zaklęcie i pomagając mu wstać- Bałwany! Jak możecie tak innych traktować?
-Przecież to Ślizgon, Smith. Z nimi inaczej pogrywać nie można, są niebezpieczni- prychnął Percy, a ja czułam, jak czerwienię się ze złości.
-Odszczekaj to Weasley. Mało co sama nie trafiłabym do nich. Nadal traktowałbyś mnie tak, jak teraz, gdy jestem Gryfonką? Czy może poszedłbyś w ślady George'a rzucając Drętwotami na prawo i lewo?- powiedziałam z trudem opanowując gniew.
~Nie chcę więcej niż tylko strącić z twarzy tych durni ich chytre uśmieszki~ pomyślałam, a ręce zacisnęły mi się w pięści na szacie Ślizgona.
-Gryffindor pozbawiony zostaje 100 punktów, a pan George Weasley zjawi się u mnie jutro wieczorem na szlabanie- Profesor Snape wyszedł zza rogu i ze znużoną miną wpatrywał się w podopiecznych Domu Lwa.
-Ale oni przecież...- Percy próbował się tłumaczyć, ale widząc wzrok Mistrza Eliksirów poddał się opuszczając wzrok.
-Jeżeli nie macie już nic do powiedzenia to proszę o natychmiastowe udanie się do dormitorii, a panna Smith uda się ze mną do gabinetu- powiedział przenosząc wzrok na mnie, a nieprzyjemne dreszcze przeszły mi po plecach. Bez słowa ruszyłam za profesorem, a reszta skierowała się do Pokoi wymieniając zdziwione spojrzenia.
Szliśmy długimi, ciemnymi korytarzami, a nasze kroki odbijały się głośnym echem od ścian. Gdy doszliśmy do wielkich, dębowych drzwi, profesor uchylił je przepuszczając mnie do środka gabinetu. Było to niewielkie pomieszczenie, w którym, co zaskakujące, panowała ciepła atmosfera mimo dominującej wewnątrz zieleni. Naprzeciw wejścia stało małe, czarne biurko, na którym walał się stos papierów. Na lewo w ścianę zostały wmontowane regały wypełnione wszelkimi rodzajami książek, wliczając mugolskie klasyki. Na prawo od drzwi stały dwa wygodne, czarne fotele, a między nimi czarny stolik pokryty zielonym obrusem. Przy wejściu był barek wypełniony różnymi trunkami. Podłoga- tak jak meble- była czarna, a na środku leżał zielony dywan dodając uroku pomieszczeniu. Jedynym źródłem światła były świece poustawiane w całym gabinecie. Nic nie mówiąc ruszyłam w kierunku foteli i, nim profesor zdążył coś powiedzieć, rozsiadłam się wygodnie. Z niezadowoloną miną poszedł w moje ślady i usiadł naprzeciw mnie.
-Więc?- zaczęłam niepewnie
-Co "więc"?
-Po co mnie pan tu przyprowadził?
-No tak, chciałbym, abyś mi powiedziała, co takiego dzieje się między domami. Wiem, że żaden ze Ślizgonów mi nie powie, Puchoni zaczęli by coś podejrzewać, gdybym się któregoś wypytywał, a Krukoni i Gryfoni nic nie wiedzą, pomijając Ciebie. Więc wytłumacz mi to proszę- powiedział na jednym tchu, a ja jego mina spoważniała. Nie wiedziałam, czy mogę mu powiedzieć, ale przecież to opiekun Slytherinu więc chyba powinnam. Ale wtedy zdradzę zaufanie podopiecznych domu Węża, nie powinnam- Nie mam całego dnia Smith- ponaglił mnie nauczyciel.
~Dobra, powiem, najwyżej mnie zabiją~ pomyślałam i przełknęłam głośno ślinę.
-Bo widzi pan- niepewnie zaczęłam, a Snape musiał się pochylić, by cokolwiek usłyszeć- Pewien Puchon próbuje doprowadzić do wojny międzydomowej. Większej niż jest teraz- dodałam widząc, jak otwiera usta, by coś powiedzieć- Na początku chciał się zemścić na George'u Weasley'u, ale z czasem przerodziło się to w większy konflikt- i tak zaczęłam mówić wszystko, o czym się dowiedziałam, począwszy od sytuacji, w której Diggory zaprzysiągł zemstę rudzielcowi, przez śmierć podopiecznego Slytherinu, aż do spotkania Ślizgonów w Lochach.
-To naprawdę poważne. Słyszałem od Dumbledore'a o śmierci dziecka, ale powiedział mi, że chłopak spadł ze schodów. Że był to nieszczęśliwy wypadek. Cholerny Albus...- profesor przerwał słysząc krzyki na korytarzu. Już miał się podnosić gdy drzwi z gabinetu otwarły się z hukiem.


~~~

Wiem, późno jest, rozdział krótki. Ale chciałam dodać go w terminie więc nie miałam czasu i sił na wymyślenie czegoś więcej. Osobiście mi się nie podoba, ale to Wy ocenicie :)
Liczę na komentarze, długie, wyczerpujące. Możecie chwalić, krytykować, nie ważne. Ważne, byście zostawili po sobie ślad, byłoby miło :D
No nic, zmęczenie daje się we znaki więc pozostaje mi się z Wami pożegnać.
Nox wizzy <3
Wasza zmęczona
~Rose Lily Evans

PS: Za wszelki błędy przepraszam, poprawię jak znajdę czas i siły :)

poniedziałek, 28 lipca 2014

Zapraszam ;)

SERDECZNIE ZAPRASZAM WAS MIŚKI NA WSPANIAŁY, ORYGINALNY, JEDYNY W SWOIM RODZAJU BLOG MARIKI SNAPE!! ;d

TEMATYKA- SEVIKA, czyli Severus i Marika ;3

NA SERIO WARTO, ZAJRZYJCIE, SKOMENTUJCIE, OBSERWUJCIE.
ZAPEWNIAM WAS, ŻE NIE POŻAŁUJECIE!!

Sevika <3  <=klikajcie :3

~Rose Lily Evans

czwartek, 24 lipca 2014

Rozdział XIV

-Julie, wstawaj, obudź się, proszę- usłyszałam jakiś głos, ale nie potrafiłam sobie przypomnieć, do kogo należy. Leniwie otwarłam oczy i ujrzałam stojącą nade mną Lavender ze zmartwioną miną.
-Dlaczego leżę na podłodze?- spytałam zdezorientowana.
-Spadłaś z łóżka, znowu. Strasznie się wierciłaś, płakałaś, krzyczałaś, że "GO" zabijesz. Co ci się, do cholery, śniło?! - krzyknęła przejęta. Minęły 3 dni od sytuacji w Pokoju Życzeń. Od tamtej pory Diggory nawiedza mnie zamieniając moje sny w koszmary z piekła rodem. Za każdym razem to samo, ten sam arogancki wyraz twarzy, ogień wokoło nas, koło niego klejąca się do jego ręki Krukonka Chang, a u ich stóp ciało George'a. Oni się śmieją, ja płaczę i BUM... Wstaję albo z sofy w Pokoju Wspólnym, albo z podłogi. Powoli się zebrałam, wyjęłam czarne spodnie dresowe i białą bokserkę z kufra i udałam się do toalety zostawiając Brown bez odpowiedzi na zadane wcześniej pytanie. Spojrzałam w lustro i poczułam się jeszcze gorzej: miałam splątane włosy, czerwone, zapuchnięte od płaczu oczy, bladą twarz, a na policzkach ślady łez... Koszmar! Przebrałam się, włosy przywołałam do porządku za pomocą różdżki, twarz przemyłam lodowatą wodą, nałożyłam lekki makijaż i zerkając szybko do lustra wyszłam z toalety. Przeszłam przez portret Grubej Damy i, nie zważając na nic, ruszyłam wzdłuż korytarzy przed siebie. Szłam rozmyślając o tym, co wtedy powiedział Draco. "Ty jesteś tym punktem"... George Weasley, jeden z największych żartownisiów w historii Hogwartu ma do mnie słabość? Pięknie... Wolałabym jednak dowiedzieć się tego od niego, a nie przez Malfoy'a. Nagle do kogoś dobiłam i jak długa runęłam na ziemię.
-Na Merlina, przepraszam. Nic Ci nie jest?- spytał jakiś chłopak wyciągając do mnie dłoń. Szybko wstałam, otrzepałam się i spojrzałam na niego- wysoki brunet o czarnych oczach. Po szacie poznałam, że jest Ślizgonem.
-Nie, nie. Bywało gorzej- powiedziałam, a on uśmiechnął się do mnie. Nastała krępująca cisza, lecz po chwili przerwało ją wołanie.
-Ej, Nott, rusz się. Draco zarządził spotkanie- jakiś ciemnoskóry Ślizgon wolnym krokiem zmierzał w naszym kierunku. Miał krótkie, czarne włosy i głęboko czekoladowe oczy. Wyglądał na mocno poirytowanego.
-Chwila Zabini, nie widzisz, że rozmawiam?- odkrzyknął Brunet nadal patrząc się na mnie- Masz czas wieczorem?
-No nie wiem, od ostatniego spotkania ze Ślizgonem miewam koszmary- powiedziałam, a chłopak się zaśmiał. Czarnoskóry Ślizgon stanął koło Nott'a i zaczął mi się dziwnie przyglądać- No co?-spytałam zdezorientowana
-To Ty jesteś ta Julie Smith?
-No tak, a czemu pytasz?
-Świetnie się składa, Smok chciałby, abyś się zjawiła na spotkaniu. Dodam, że to naprawdę pilne- powiedział i nie czekając na moją odpowiedź, pociągnął mnie za rękę w stronę Lochów. Szliśmy we trójkę ponurymi, zimnymi korytarzami, a oni co chwila szeptali do siebie. Czułam się dziwnie, gdy wszyscy Ślizgoni gapili się na mnie jak na idiotkę. No w końcu Gryfonka w Lochach, jeszcze prowadzona przez dwóch z wielu popularnych przyjaciół Smoka to nie codzienny widok.
-Co Ona tu robi?- spytała jakaś Ślizgonka, a jej głos echem przemieszczał się po korytarzach.
-Przyszła na spotkanie, Greengrass- odpowiedział spokojnie Nott i wyminął dziewczynę.
-Na spotkanie Ślizgonów? Gryfonka? Żartujecie sobie- powiedziała oburzona patrząc z wybrzydzeniem na mnie.
-Ej, mnie też się to nie podoba. Wolałabym już siedzieć na Wróżbiarstwie niż łazić po Lochach by za chwilę gadać ze Ślizgonami- odpowiedziałam obojętnie i poszłam w ślady Theodora. Za plecami usłyszałam jeszcze coś w stylu "cholerni Gryfoni" i chichot. Boże, jak ja ich nie cierpię! Weszliśmy przez wielkie Drzwi do Pokoju Wspólnego. Rozejrzałam się- w pomieszczeniu było cicho, panowały głównie zielony, srebrny i czarny kolor co sprawiało, że atmosfera była ponura. Na środku pokoju stał ciemny, okrągły stół zakryty zielonym obrusem z godłem Slytherinu. Wokół stołu porozkładane były ciemnozielone krzesła, na których siedzieli spokojnie podopieczni Domu Węża, zapewne czekali na rozpoczęcie się spotkania. Jedno z krzeseł się różniło- było wielkie, srebrne, a oparcie wyglądało jak wąż, z wystającą głową na górze. Zajmował je nie kto inny, jak Draco Malfoy. Nott delikatnie pchnął mnie do przodu, a ja niepewnie zaczęłam stawiać kolejne kroki. Czułam się nieswojo będąc w centrum uwagi, zaczęły mi się trząść ręce, a nogi miałam jak z waty. W końcu nastąpiło nieuniknione- potknęłam się o wybrzuszenie na dywanie i ,po raz kolejny dzisiaj wylądowałam na ziemi. Wszyscy zaczęli się śmiać, a ja zalałam się rumieńcem.
-A może się już łaskawie uciszycie?- zagrzmiał głos Dracona, a śmiechy natychmiastowo ucichły. Blondyn pomógł mi wstać i zaprowadził do stołu. Poczułam się dziwnie, ale nic nie powiedziałam.
-Spotkaliśmy się tu, aby omówić pewne ważne sprawy- zaczął, a wszystkie oczy skierowały się ku niemu- Trzeba zamknąć sprawę z Diggory'm. Crabbe, Goyle, zajmiecie się tym?
-Pewno, możesz na Nas liczyć- odezwało się dwoje dość puszystych chłopaków.
-Dobrze, następna sprawa...
-A po co ONA jest na naszym spotkaniu?- spytał ktoś, a reszta zaczęła szeptać między sobą.
-Właśnie chciałem to wyjaśnić, więc łaskawie nie przerywaj Flint. Julie tu jest, bo jej potrzebujemy. Dowiedziałem się, że kilku Gryfonów jest w sojuszu z Diggory'm i szykują jakąś intrygę. Jako że Ona jest Gryfonką, mogłaby się dowiedzieć, kim oni są. Nie chcemy więcej ofiar- dokończył, a wszyscy zaczęli przytakiwać- To pomożesz nam?- zwrócił się do mnie.Nie wiedziałam, czy się zgodzić i wydać jednych z naszych, czy może olać to i mieć spokój. Ale co, jak oni naprawdę poważnie pobiją kolejnego Ślizgona?
-Dobrze. Ale obiecaj, że nie zrobicie nikomu krzywdy- popatrzył się na mnie i przytaknął- To co mam robić?
-Popytaj, pomyszkuj. Czego się dowiesz, to przekazuj nam. Na korytarzu zawsze będzie ktoś z Nas stał- powiedział, a ja dopiero teraz się zorientowałam, że stoimy bardzo blisko siebie, zbyt blisko. Speszyłam się i dyskretnie odsunęłam, a on spuścił wzrok. O co chodzi?- Dobrze, myślę, że możemy już zakończyć spotkanie. Wy- tu wskazał na puszystych, którzy właśnie obżerali się ciastem dyniowym- wiecie, co macie robić?
-Eeee...- oboje spojrzeli na niego z tępym wyrazem twarzy. Malfoy, widocznie poirytowany, trzepnął ich w głowy i krzyknął koło uszu:
-Macie zając się Cedric'kiem Diggory'm !!!
Odskoczyli od niego jak poparzeni, zrzucając kawałki ciasta na podłogę, po czym wybiegli z pomieszczenia. Większość obecnych zaczęła się śmiać, a reszta kiwała głową z litości nad ich głupotą.
~Chyba już za długo tu siedzę~pomyślałam i wyszłam z Pokoju kierując się do wieży Gryffindoru. Po drodze spotkałam kilkoro drugoroczniaków szepczących coś do Puchonów.
-Muszę trochę poszpiegować, przydadzą mi się bliźniacy-szepnęłam sama do siebie gdy nagle ktoś złapał mnie w pasie. Odwróciłam się i zobaczyłam ...


~~Ciąg Dalszy Nastąpi~~

Wiem, kolejna przerwa w pisaniu, ale nie mogłam dostać się do kompa, każdy mnie w tym uprzedzał ;_;
Ale od dziś powinno być inaczej, ponieważ ... MAM WŁASNY INTERNET ;D
A w razie gdyby się skończył to mogę podpiąć się do Wi-Fi brata xDD
więc od dziś posty będą pojawiać się częściej ;)

Chciałabym podziękować Eunice Farro za piękny wygląd mojego blooga <3

No i zapraszam do komentowania, to da mi kopniaka do pisania nowych rozdziałów ;3
~Rose Evans

piątek, 18 kwietnia 2014

Rozdział XIII

Nastał ranek i słońce powoli wkradało się przez okna do pokoi budząc uczniów Hogwartu. Tylko jedna Julie wyprzedziła słońce i podziwiała jego wschód z Pokoju Wspólnego Gryfonów. Minął już tydzień od przedziwnie realnego koszmaru, a ona nadal się zastanawiała, co on oznaczał. Gdy słońce już dawno wyszło zza horyzontu, dziewczyna wstała i- dawno już ubrana- udała się do Wielkiej Sali na śniadanie. Po drodze nie zastała nikogo- począwszy od uczniów, skończywszy na pani Norris. Cóż się dziwić, jest dopiero 6:00, w dodatku sobota. W Wielkiej Sali- ku jej zaskoczeniu- było kilka osób, głównie ze Slytherinu. Dziewczyna wolnym krokiem skierowała się do stołu Domu Lwa. Usiadła, nałożyła sobie tosty z dżemem truskawkowym i w samotności zaczęła jeść w kółko rozmyślając o zakapturzonej postaci ze snu. Nagle coś wylądowało przed nią na talerzu. Julie rozejrzała się po sali, ale nie zauważyła żadnej sowy, która mogłaby jej paczkę podrzucić. Ostrożnie otworzyła karton, z lekką obawą przed tym, co jest w środku. Ale gdy zajrzała do środka, z ulgą stwierdziła, iż nie ma tam nic niebezpiecznego. Wyjęła materiał z pudełka i aż zaparło jej dech w piersiach- była to śliczna, biała, aksamitna sukienka z ćwiekami na ramionach. Prosta, sięgająca do kolan... Ale zaczęło ją nurtować pytanie "Od kogo to?". Zerknęła jeszcze raz do pudełka w poszukiwaniu wskazówek i znalazła karteczkę, na której pisało:

"Dzisiaj, 20:00 w Pokoju Życzeń"

~Kto to może być ?~ pomyślała, ale żaden pomysł nie przychodził jej do głowy. Początkowo myślała, że to George, ale ma dzisiaj szlaban u Snape'a o 20:00 więc odpada. Cedric też nie, bo ma szlaban u Flitwicka, tak jej powiedział. W takim razie kto?
Wzięła paczkę i poszła do dormitorium. Od razu zajęła toaletę i przymierzyła sukienkę. Pasowała idealnie! Dobrała do nich czarne szpilki, rozpuściła włosy, które ułożyły się w wyjątkowo sprężyste loki i oniemiała.
~To nie mogę być ja~ pomyślała na widok swojego odbicia.
-Julie , wychodź już, innym też się chce- krzyknęła Lavender. Szybko przebrała się w poprzednie ciuchy, a sukienkę schowała z powrotem do pudełka. Ledwie zdążyła otworzyć drzwi, a Brown już zdążyła wparować do łazienki i rozłożyć wszystkie swoje "narzędzia". Julie postanowiła, że zostawi ją samą ze swoim odbiciem i opuściła łazienkę. Gdy podeszła do swojego łóżka, zauważyła na poduszce białą różę. Niestety nie było żadnej karteczki, dzięki której trafiłaby na trop. Wzięła kwiat i włożyła do wyczarowanego wcześniej wazonika z wodą. Siedziała jeszcze chwilę wpatrując się w roślinę gdy do pokoju weszła Ginny.
-Znasz mugolskie sporty?- spytała, a Julie- nieco zmieszana - pokiwała głową- dałabyś radę mi je wymienić ? Od rana siedzę w bibliotece i szukam jakiś wiadomości na temat tamtejszych sportów , ale na próżno ...
- No zgoda , ale .. po co Ci to ?
- To ty nic nie wiesz ? - spytała Julie z niedowierzaniem , po czym usiadła koło niej i zaczęła opowiadać - Dumbledore chce przekonać nas do mugoli i organizuje "Hogwardzki Dzień Mugoli" . Będą organizowane gry , konkursy itp. Ale wszystko bez pomocy magii . świetne , nie ? W dodatku na mojej głowie jest organizowanie wszystkiego , ale nie za bardzo interesowałam się opowieściami taty , a przydałoby się wiedzieć co nieco - powiedziała z takim entuzjazmem , jakby miała zaraz odlecieć
- Jasne . To o jakich konkretnie sportach chcesz wiedzieć ? - spytała Julie widząc , jak jej na tym zależy .
- Te najpopularniejsze
- Hmmm ... No to będzie Koszykówka , Siatkówka , Piłka Nożna , Ręczna , Hokej ... - i zaczęła jej opowiadać , a Ginny wszystko notowała .


*Tymczasem w dormitorium Ślizgonów*

-Smoku , co robimy wieczorem ? Może wypad do Zakazanego Lasu ? - spytał Blaise siedząc na łóżku .
- Mam już plany - odpowiedział Malfoy tajemniczo . - Poza tym , nie wypuściliby nas z budynku , wiesz , Syriusz Black i te sprawy .
- Racja . A to jakie masz plany na wieczór ? - spytał z zaciekawieniem
- Nie Twój interes , muszę zakończyć pewną sprawę . - powiedział i wyszedł z pomieszczenia w tylko sobie znanym kierunku .


*Perspektywa Julie*

- Słuchaj , mogłabyś mi pomóc w przy organizacji zabaw sportowych ? -spytała ruda patrząc się na swoje notatki ze skrzywioną miną , gdy skończyłam tłumaczyć .
- Pewnie - odpowiedziałam na co mnie uściskała i wybiegła z pokoju . Chciałam zapisać sobie wszystko w kalendarzu , ale otwierając szufladę zauważyłam kopertę .
~Na śmierć zapomniałam !~ był to list do Syriusza Blacka . Jest południe , może dam radę go dzisiaj przekazać ... Szybko wstałam , wzięłam swoją ulubioną kurtkę i wybiegłam do Hogsmeade trzymając w ręku list .


~~~

-Uważaj , jak łazisz ! -krzyknął ktoś gdy przypadkowo do niego dobiłam .
-Przepraszam!- odkrzyknęłam nie odwracając się do niego . Szukałam faceta z pierwszych stron gazet i równocześnie czarnego psa . Przemierzałam każdą możliwą uliczkę Hogsmeade , ale po nim ani śladu . Zrezygnowana przysiadłam na jakimś głazie , gdy przed sobą zauważyłam uciekającego psa z kiełbasami w pysku i goniącego za nim czarodzieja . Zabawny widok , zupełnie jak w mugolskim świecie ... Chwila moment , czarny pies ... Syriusz ! Czym prędzej pobiegłam za nimi , nawołując Syriusza tak , jak jest napisane na kopercie - "Łapa" . Zmęczona zatrzymałam się na jakimś pustkowiu łapiąc oddech . Po chwili wyprostowałam się na dźwięk warkotu . Powoli się odwróciłam , a przede mną stał TEN czarny pies szczerząc do mnie kły .
-Łapa? - spytałam niepewnie , a pies przestał warczeć i zaczął mi się uważnie przyglądać . - Jesteś Łapa ? Profesor McGonagall mnie przysyła, mam list ... - w tym momencie pies zaczął się dziwnie zachowywać . Wiercił się , jęczał , a po chwili na miejscu zwierzęcia stał jedyny człowiek , któremu udało się uciec z Azkabanu - Syriusz Black .
- Jaki list ? - odezwał się nieco szorstkim głosem , aż mnie ciarki przeszły . Zachowałam jednak zimną krew .
- Od Profesora Dumbledore'a ...
- Mogę ? - spytał wyciągając dłoń ku kopercie . Podałam mu ją i czekałam na dalsze wskazówki . Gdy spokojnie przeczytał wiadomość , spojrzał na mnie szczerząc się . - Jak się nazywasz ? - niespodziewanie spytał .
- Julie , Julie Smith - odpowiedziałam z wahaniem .
- Miło mi , Julie . Ty już pewnie słyszałaś o mnie pełno wstrętnych rzeczy , prawda ? - spytał , a ja niechętnie kiwnęłam głową . - Wiedziałem . Nie wierz w to , co usłyszałaś , to wszystko są kłamstwa . Ja nikogo nie zabiłem . Naprawdę . - nie wiem czemu , ale coś kazało mi w to uwierzyć .- Lepiej już idź , robi się ciemno . A , jeszcze jedno - powiedział zbliżając się do mnie na odległość 10cm - nie mów nikomu , że jestem animagiem . Nikt nie może się dowiedzieć , to niebezpieczne , rozumiesz ?
- Tak - odpowiedziałam , po czym się odwróciłam i odeszłam w kierunku Hogwartu .


~~~

Gdy wróciłam do Szkoły , było już ciemno . Nie wiem , która była godzina , ale miałam nadzieję , że nie spóźnię się na spotkanie . Szybko pobiegłam do dormitorium żeby się przygotować . Z ulgą stwierdziłam , że mam pół godziny . Wzięłam rzeczy , weszłam do łazienki i zaczęłam się przygotowywać . Ubrałam sukienkę , buty , włosy rozczesałam , a rzęsy pomalowałam tuszem . Gdy wyszłam , miałam 10minut na dojście . W sam raz . Powoli przemierzałam korytarze Hogwartu mijając zajętych swoimi sprawami uczniów . Gdy byłam już na korytarzu na przeciw wejścia do Pokoju Życzeń , zauważyłam , że Cedric też tam wchodzi .
~ Przecież on ma szlaban ~ pomyślałam i poszłam za nim . Gdy weszłam do pokoju , zamurowało mnie . Diggory - nieświadomy mojej obecności - obściskiwał się z czarnowłosą Krukonką ! Po chwili usłyszałam , że ktoś jeszcze wchodzi do pomieszczenia . Był to Malfoy .
~O co tu chodzi ?~ pomyślałam zupełnie nie ogarniając sytuacji .
- Julie ? - odezwał się zmieszany Puchon . Spojrzałam na niego , a pojedyncza łza spłynęła mi po policzku .
- To Cię nauczy , że ze Ślizgonami się nie zadziera - odezwał się tleniony .
~O czym on mówi ?~
- Malfoy , co Ty wygadujesz ? - spytał podenerwowany Cedric
- Julie , słońce , wiesz , co przez ten cały czas robił Twój kochaś , gdy tak znikał ?- Draco zwrócił się do mnie uśmiechając się cynicznie , a ja pokręciłam przecząco głową .
- Nawet się nie waż , Malfoy ! - wycedził Puchon przez zęby .
~Co ty przede mną ukrywasz , Diggory ?~
- Wiesz , od samego początku nie był z Tobą szczery . Nie dość , że Cię zdradzał z każdą chętną to jeszcze ten związek z Tobą miał być tylko zemstą . Kiedyś pewni dowcipnisie tak go upokorzyli , że do dziś wspomina to ze śmiechem cała szkoła . A on poprzysiągł im zemstę . Gdy odkrył słaby punkt jednego z nich , postanowił działać . Wiesz , co było tym punktem ? - spojrzał mi w oczy , ale coś było nie tak . Nie było w nich już tej pogardy , sama nie wiem jak to nazwać .
- Malfoy , zamknij się , póki jeszcze możesz ! - próbował przerwać mu Cedric , ale Draco kontynuował .
- Ty jesteś tym punktem . Diggory chciał się zemścić na George'u Weasley . Miał doskonały plan upokorzenia Ciebie wkurzając tym jego . Ale nie spodziewał się , że jak wkurzy cały Dom Slytherinu to mu będziemy chcieli pokrzyżować plany ... Głupiutki Diggory . Znęcał się nad słabszymi Ślizgonami , pamiętasz chyba sytuację na błoniach i Ślizgonkę , którą potem odprowadziłaś do Skrzydła Szpitalnego ?Chcieli nas wtedy nastraszyć . Myślisz , że czemu tak wielu Ślizgonów nie ma na lekcjach ? Są w Skrzydle , po atakach bandy Twojego Diggory'ego . A w sumie sama zobacz, do czego doprowadziły te jego ataki . -powiedział i podał mi kopertę . Z drżącymi rękoma otworzyłam ją - były w niej fotografie . Bałam się , co na nich może być , ale musiałam wiedzieć , miałam dość kłamstw . Wyjęłam je i na widok pierwszego zdjęcia łzy zaczęły mi płynąć strugami . Na każdym ze zdjęć był Cedric i ta Krukonka , zdjęcia były robione w tej samej chwili . Oboje stoją i szydzą , śmieją się z jakiegoś cierpiącego Ślizgona . Ale dlaczego ? 
- Chłopak nie przeżył . Wczoraj , leżąc w Św.Mungu , wystąpiły jakieś powikłania i po prostu umarł - powiedział Draco , a jego oczy się zaszkliły . Zrobiło mi się go żal . Mimo tego wszystkiego , co o nim słyszałam , jest on dobrym czarodziejem . Spojrzałam na Puchona - nie wyglądał na przejętego . Oddałam zdjęcia Draconowi i wyszłam bez słowa . Weszłam do dormitorium i zamknęłam w łazience . Napuściłam do wanny ciepłej wody , wlałam olejku waniliowego , zdjęłam ubrania i zanurzyłam się w gorącej wodzie. Zaczęłam rozmyślać o ostatnich zdarzeniach .
~Jak on mógł mi to zrobić ? To wszystko było jednym wielkim kłamstwem . Ja mu tak łatwo uległam ... Jaka ja jestem głupia !Dałam się uwieść ładnej buźce , przecież nawet go nie znam ! Nic o nim nie wiem , a jak głupia wierzę w każde jego słowo ...
-Julie , wychodzisz ? -Miona zaczęła się niecierpliwić 
- Tak , już wychodzę - odpowiedziałam jej wycierając się ręcznikiem . Szybko założyłam piżamę i spojrzałam w lustro : niesforne loki opadały mi , każdy w inną stronę , zapłakane oczy ,blada cera . Jak ja mogłam pomyśleć , że ktoś mnie może pokochać ?
Wyszłam z toalety i od razu rzuciłam się na łóżko zapadając w głęboki sen ...




Wróciłam . Po bardzo długiej przerwie wracam z nowymi pomysłami na kontynuowanie bloga ;) .
Bardzo Was przepraszam , że mnie tak długo nie było , ale przez ten okres miałam bardzo dużo na głowie .
Po pierwsze - nowa szkoła , nauka , zadania
Po drugie - wypadek (zatrucie czadem) , szpital , później wizyty u lekarza
Po trzecie - koszykówka , treningi , mecze
Po czwarte - obowiązki domowe , sprzątanie , opieka nad młodszym rodzeństwem
Po piąte - brak weny , uleciała ze mnie tak niespodziewana
Mam nadzieję , że mi wybaczycie . Zachęcam do komentowania , będę miała motywację do pisania dalszych rozdziałów <3
Pozdrawiam
Rose Lily Evans :)

Rozdział XII

- Halo ! - krzyknęłam stojąc samotnie pośrodku wielkiego pola pocierając dłonie . Było strasznie zimno , a ja nie miałam kurtki . - HALO ! - krzyknęłam głośniej z nadzieją , że ktoś mnie usłyszy i zabierze stąd , jednak nic takiego nie miało miejsca . Powoli ruszyłam z miejsca . Szłam dłuższy czas przed siebie , lecz pola nie było widać końca . Coraz bardziej zmarznięta i wkurzona zaczęłam biec . Biegłam ile sił w nogach , lecz to też nic nie dało . Nagle znikąd pojawiła się wielka gałąź przede mną . Biegłam za szybko , żeby się zatrzymać na czas przez co runęłam jak długa na ziemię . Zrezygnowana usiadłam i czekałam . Nie wiem na co , ale czułam , że zaraz ma się coś wydarzyć - niekoniecznie dobrego . Zniecierpliwiona długim czekaniem wstałam i zaczęłam chodzić w kółko , ale i to nie pomogło . Już chciałam biec dalej kiedy nagle usłyszałam trzask . Obróciłam się i zobaczyłam parę związaną jakimś grubym , zielonym sznurem . Chwila moment , to nie jest sznur . To ... WĄŻ ! Przerażona zaczęłam się cofać  , ale dobiłam do czegoś plecami . Odwróciłam się , a moim oczom ukazała się ciemna , zakapturzona postać. Przestraszona nie wiedziałam co robić. Nagle postać poruszyła się , wyciągnęła rękę ku mnie . Próbowałam się cofnąć , ale ze strachu nie umiałam się ruszyć. Postać chwyciła mnie za ramię , a jej dotyk parzył. Odezwała się :
- Jeśli chcesz możesz do nich dołączyć  wskazała na związaną parę , którą wąż próbował połknąć w całości. Głośno przełknęłam ślinę i powoli odwróciłam wzrok z powrotem na postać . - Możesz też dołączyć do mnie i pomóc mi uratować czystokrwistych Czarodziei . - kontynuowała , a jej wolna dłoń zaczęła zataczać wielkie koło obok mojej twarzy . W kole pojawił się obraz . Dostrzegłam mnie terroryzującą moich sąsiadów . Zaczęłam krzyczeć , szarpać się by uwolnić się od nieznajomego .
***
- Obudź się , Julie - poczułam szturchanie . Leniwie przetarłam oczy i zorientowałam się , że płakałam . Od razu w głowie pojawiła mi się zakapturzona postać . Rozejrzałam się - koło mnie siedział z zatroskaną miną jeden z bliźniaków . - Wszystko w porządku?
- Tak , chyba. Tak - odpowiedziałam
- Płakałaś przez sen . Co ci się śniło ? - spytał ,  a ja opowiedziałam mu cały sen ze szczegółami .
- Nie przejmuj się , to tylko koszmar .
- Tak , wiem , ale był taki realny ...
- Spokojnie , dopóki ja jestem przy tobie , nic ci nie grozi - powiedział po czym mnie przytulił .
~ Przyjaciele to prawdziwy skarb ~ pomyślałam i się uśmiechnęłam .
*Malfoy*
- I co teraz ? - Spytał Blaise patrząc na zdjęcia , które przyniosła rano Parkinson .
- Trzeba to raz na zawsze zakończyć - odpowiedziałem podnosząc pierwszą leżącą na szafce fotografię .- Diggory pożałuje , że z nami zadarł ...
~~~  
PRZEPRASZAM WAS , ŻE TAK DŁUGO , ALE MIAŁAM PROBLEMY Z INTERNETEM . PRZEPRASZAM TEŻ , ŻE TAK KRÓTKI ROZDZIAŁ , ALE TYLKO TYLE DAŁAM RADĘ NAPISAĆ . MAM NADZIEJĘ, ŻE TYLE WYSTARCZY . PROSZĘ O KOMENTARZE
WASZA
~ROSE LILY EVANS~
Harry Potter Magical Wand