-Co się stało? - jego ręka zadrżała, zakręcił się i przewrócił- Pomocy!- krzyknęłam bezradna. Kilku Ślizgonów przybiegło z dołu, a z góry dało się usłyszeć głosy Weasley'ów. Gdy obie grupy dobiegły, wszyscy wyciągnęli ku sobie różdżki.
-Co mu zrobiliście?- warknął Percy wysuwając się przede mnie.
-My nic, przybiegliśmy słysząc krzyki- powiedziała Pansy celując w tors rudzielca.
-Nie wierzę!- krzyknął Ron gotów do zaatakowania Ślizgonów. Stałam tam, pomiędzy nimi, patrząc na Johna-był w bardzo złym stanie.
-Dosyć! Trzeba zanieść Johna do Skrzydła, później się będziecie kłócić!- krzyknęłam sfrustrowana. Wszyscy spojrzeli na mnie zdziwieni, lecz po chwili wspólnie zajęli się Johnem, nie rezygnując z obrzucania siebie wrogimi spojrzeniami.
-Dziecko! Co ci się stało?- Pani Pomfrey wybiegła ze swojego gabinetu, a na jej twarzy widać było szok. John uśmiechnął się słabo po czym osunął się na ziemię. Blaise, Fred i George wzięli chłopaka i przenieśli na wskazane przez kobietę łóżko po czym pielęgniarka wyrzuciła nas za drzwi.
-Dlaczego to zrobiliście?- zapytał George stając przed Zabinim.
-My nic mu nie zrobiliśmy-odwarknął ciemnoskóry Ślizgon
-Każdy wie, że Wasz dom jest agresywny i chcecie pokazać innym, jaką macie władzę w szkole. Dlatego pobiliście chłopaka by Nas nastraszyć, to jasne- powiedział Percy, a ja czułam, jak napina mi się każdy mięsień.
~Oni na pewno tego nie zrobili, wszyscy byli w Lochach~
-Daj spokój Weasley, idiotami nie jesteśmy
-Nie byłbym tego taki pewien- Percy wyjął różdżkę, a w ślad za nim poszła reszta Weasleyów. Ślizgoni jednak tym razem się nie ruszyli. Stali i z drwiną wpatrywali się na zdziwionych Gryfonów.
-Czy już do końca zgłupieliście? To nie mogli być oni- rudzielcy przenieśli wzrok na mnie przez co policzki mi zapłonęły.
-A skąd ta pewność? Widziałaś, kto to zrobił?- Percy wpatrywał się we mnie wzrokiem godnym Bazyliszka.
-Ja...eee...No nie...Nie widziałam, ale...- nie wiedziałam co powiedzieć, przecież nie wyjawię, że siedziałam na herbatce u Ślizgonów.
-Zostaw ją. To nie mógł być Ślizgon gdyż cały nasz dom musiał odbyć rozmowę z Profesorem Snape'm- lodowaty głos zaskoczył wszystkich. Z ciemności wyłonił się Draco Malfoy, a jego twarz zdobił drwiący uśmiech.
-Uważaj Malfoy, bo Ci uwierzę- Ron zrównał się z Percym mając w pogotowiu różdżkę- Wy, Ślizgoni, jesteście fałszywymi gnojkami.
-Ronald...- powiedziałam zdziwiona, ale Draco mi przerwał
-Weasley, Weasley, Weasley, Ty nigdy nie zmądrzejesz, prawda? Może Julie...- Nie zdążył dokończyć, bo George rzucił na niego Drętwotę.
-Nigdy nie waż się wymawiać jej imienia- chciał rzucić jeszcze jakieś zaklęcie, ale mu przerwałam.
-Przestańcie natychmiast!- załamana krzyknęłam do rudzielców, którzy nie odwrócili morderczego wzroku od Malfoy'a. Podbiegłam do chłopaka zdejmując z niego zaklęcie i pomagając mu wstać- Bałwany! Jak możecie tak innych traktować?
-Przecież to Ślizgon, Smith. Z nimi inaczej pogrywać nie można, są niebezpieczni- prychnął Percy, a ja czułam, jak czerwienię się ze złości.
-Odszczekaj to Weasley. Mało co sama nie trafiłabym do nich. Nadal traktowałbyś mnie tak, jak teraz, gdy jestem Gryfonką? Czy może poszedłbyś w ślady George'a rzucając Drętwotami na prawo i lewo?- powiedziałam z trudem opanowując gniew.
~Nie chcę więcej niż tylko strącić z twarzy tych durni ich chytre uśmieszki~ pomyślałam, a ręce zacisnęły mi się w pięści na szacie Ślizgona.
-Gryffindor pozbawiony zostaje 100 punktów, a pan George Weasley zjawi się u mnie jutro wieczorem na szlabanie- Profesor Snape wyszedł zza rogu i ze znużoną miną wpatrywał się w podopiecznych Domu Lwa.
-Ale oni przecież...- Percy próbował się tłumaczyć, ale widząc wzrok Mistrza Eliksirów poddał się opuszczając wzrok.
-Jeżeli nie macie już nic do powiedzenia to proszę o natychmiastowe udanie się do dormitorii, a panna Smith uda się ze mną do gabinetu- powiedział przenosząc wzrok na mnie, a nieprzyjemne dreszcze przeszły mi po plecach. Bez słowa ruszyłam za profesorem, a reszta skierowała się do Pokoi wymieniając zdziwione spojrzenia.
Szliśmy długimi, ciemnymi korytarzami, a nasze kroki odbijały się głośnym echem od ścian. Gdy doszliśmy do wielkich, dębowych drzwi, profesor uchylił je przepuszczając mnie do środka gabinetu. Było to niewielkie pomieszczenie, w którym, co zaskakujące, panowała ciepła atmosfera mimo dominującej wewnątrz zieleni. Naprzeciw wejścia stało małe, czarne biurko, na którym walał się stos papierów. Na lewo w ścianę zostały wmontowane regały wypełnione wszelkimi rodzajami książek, wliczając mugolskie klasyki. Na prawo od drzwi stały dwa wygodne, czarne fotele, a między nimi czarny stolik pokryty zielonym obrusem. Przy wejściu był barek wypełniony różnymi trunkami. Podłoga- tak jak meble- była czarna, a na środku leżał zielony dywan dodając uroku pomieszczeniu. Jedynym źródłem światła były świece poustawiane w całym gabinecie. Nic nie mówiąc ruszyłam w kierunku foteli i, nim profesor zdążył coś powiedzieć, rozsiadłam się wygodnie. Z niezadowoloną miną poszedł w moje ślady i usiadł naprzeciw mnie.
-Więc?- zaczęłam niepewnie
-Co "więc"?
-Po co mnie pan tu przyprowadził?
-No tak, chciałbym, abyś mi powiedziała, co takiego dzieje się między domami. Wiem, że żaden ze Ślizgonów mi nie powie, Puchoni zaczęli by coś podejrzewać, gdybym się któregoś wypytywał, a Krukoni i Gryfoni nic nie wiedzą, pomijając Ciebie. Więc wytłumacz mi to proszę- powiedział na jednym tchu, a ja jego mina spoważniała. Nie wiedziałam, czy mogę mu powiedzieć, ale przecież to opiekun Slytherinu więc chyba powinnam. Ale wtedy zdradzę zaufanie podopiecznych domu Węża, nie powinnam- Nie mam całego dnia Smith- ponaglił mnie nauczyciel.
~Dobra, powiem, najwyżej mnie zabiją~ pomyślałam i przełknęłam głośno ślinę.
-Bo widzi pan- niepewnie zaczęłam, a Snape musiał się pochylić, by cokolwiek usłyszeć- Pewien Puchon próbuje doprowadzić do wojny międzydomowej. Większej niż jest teraz- dodałam widząc, jak otwiera usta, by coś powiedzieć- Na początku chciał się zemścić na George'u Weasley'u, ale z czasem przerodziło się to w większy konflikt- i tak zaczęłam mówić wszystko, o czym się dowiedziałam, począwszy od sytuacji, w której Diggory zaprzysiągł zemstę rudzielcowi, przez śmierć podopiecznego Slytherinu, aż do spotkania Ślizgonów w Lochach.
-To naprawdę poważne. Słyszałem od Dumbledore'a o śmierci dziecka, ale powiedział mi, że chłopak spadł ze schodów. Że był to nieszczęśliwy wypadek. Cholerny Albus...- profesor przerwał słysząc krzyki na korytarzu. Już miał się podnosić gdy drzwi z gabinetu otwarły się z hukiem.
~~~
Wiem, późno jest, rozdział krótki. Ale chciałam dodać go w terminie więc nie miałam czasu i sił na wymyślenie czegoś więcej. Osobiście mi się nie podoba, ale to Wy ocenicie :)
Liczę na komentarze, długie, wyczerpujące. Możecie chwalić, krytykować, nie ważne. Ważne, byście zostawili po sobie ślad, byłoby miło :D
No nic, zmęczenie daje się we znaki więc pozostaje mi się z Wami pożegnać.
Nox wizzy <3
Wasza zmęczona
~Rose Lily Evans
PS: Za wszelki błędy przepraszam, poprawię jak znajdę czas i siły :)
Ogólnie rozdział mi się podoba, bo w końcu wyjaśnia dlaczego nauczyciele nic nie wiedzą. Nie podoba mi się co robią gryfoni... Oni tacy nie są, choć można to usprawiedliwić ich brakiem myślenia i nadpobudliwość, więc okej. Ślizgoni są raczej w porządku, nie mam zastrzeżeń. Musze przyznać, ze to mi przypomina mafię :D To bardzo fajne, szkoda tylko, że mi puchonów zniszczyłaś ;;
OdpowiedzUsuńCo do Snape'a to nie powiedział by "proszę" do uczennicy plus nie wyzwał by Albusa od "cholernego" przy niej xd
Pisz dalej, życzę weny.
Pozdrawiam,
Marika Snape
Staram się wyjść poza schematy, pokazać, że Gryfoni nie zawsze są wspaniali. Co do Puchonów to tutaj użyłam Diggory'ego jako "Władcy" w ich domach, dlatego są tacy. Ale wkrótce się to zmieni :P
UsuńScena ze Snape'm pisana na szybko, ledwie przemyślana :P
Chciałam się zmieścić w terminie :)
Dziękuję za komentarz, również pozdrawiam :3
~Rose Lily Evans
Super! Uwielbiam Harrego Pottera, a to jest coś nowego! świetnie się czyta, tak trzymaj! Dla mnie Gryfoni powinni być dobrzy. Wiem, że chcesz pokazać coś innego, ale jakoś to mi się nie trzyma kupy ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie w wolnej chwili: http://bailarina-de-color.blogspot.com/