-Dlaczego leżę na podłodze?- spytałam zdezorientowana.
-Spadłaś z łóżka, znowu. Strasznie się wierciłaś, płakałaś, krzyczałaś, że "GO" zabijesz. Co ci się, do cholery, śniło?! - krzyknęła przejęta. Minęły 3 dni od sytuacji w Pokoju Życzeń. Od tamtej pory Diggory nawiedza mnie zamieniając moje sny w koszmary z piekła rodem. Za każdym razem to samo, ten sam arogancki wyraz twarzy, ogień wokoło nas, koło niego klejąca się do jego ręki Krukonka Chang, a u ich stóp ciało George'a. Oni się śmieją, ja płaczę i BUM... Wstaję albo z sofy w Pokoju Wspólnym, albo z podłogi. Powoli się zebrałam, wyjęłam czarne spodnie dresowe i białą bokserkę z kufra i udałam się do toalety zostawiając Brown bez odpowiedzi na zadane wcześniej pytanie. Spojrzałam w lustro i poczułam się jeszcze gorzej: miałam splątane włosy, czerwone, zapuchnięte od płaczu oczy, bladą twarz, a na policzkach ślady łez... Koszmar! Przebrałam się, włosy przywołałam do porządku za pomocą różdżki, twarz przemyłam lodowatą wodą, nałożyłam lekki makijaż i zerkając szybko do lustra wyszłam z toalety. Przeszłam przez portret Grubej Damy i, nie zważając na nic, ruszyłam wzdłuż korytarzy przed siebie. Szłam rozmyślając o tym, co wtedy powiedział Draco. "Ty jesteś tym punktem"... George Weasley, jeden z największych żartownisiów w historii Hogwartu ma do mnie słabość? Pięknie... Wolałabym jednak dowiedzieć się tego od niego, a nie przez Malfoy'a. Nagle do kogoś dobiłam i jak długa runęłam na ziemię.
-Na Merlina, przepraszam. Nic Ci nie jest?- spytał jakiś chłopak wyciągając do mnie dłoń. Szybko wstałam, otrzepałam się i spojrzałam na niego- wysoki brunet o czarnych oczach. Po szacie poznałam, że jest Ślizgonem.
-Nie, nie. Bywało gorzej- powiedziałam, a on uśmiechnął się do mnie. Nastała krępująca cisza, lecz po chwili przerwało ją wołanie.
-Ej, Nott, rusz się. Draco zarządził spotkanie- jakiś ciemnoskóry Ślizgon wolnym krokiem zmierzał w naszym kierunku. Miał krótkie, czarne włosy i głęboko czekoladowe oczy. Wyglądał na mocno poirytowanego.
-Chwila Zabini, nie widzisz, że rozmawiam?- odkrzyknął Brunet nadal patrząc się na mnie- Masz czas wieczorem?
-No nie wiem, od ostatniego spotkania ze Ślizgonem miewam koszmary- powiedziałam, a chłopak się zaśmiał. Czarnoskóry Ślizgon stanął koło Nott'a i zaczął mi się dziwnie przyglądać- No co?-spytałam zdezorientowana
-To Ty jesteś ta Julie Smith?
-No tak, a czemu pytasz?
-Świetnie się składa, Smok chciałby, abyś się zjawiła na spotkaniu. Dodam, że to naprawdę pilne- powiedział i nie czekając na moją odpowiedź, pociągnął mnie za rękę w stronę Lochów. Szliśmy we trójkę ponurymi, zimnymi korytarzami, a oni co chwila szeptali do siebie. Czułam się dziwnie, gdy wszyscy Ślizgoni gapili się na mnie jak na idiotkę. No w końcu Gryfonka w Lochach, jeszcze prowadzona przez dwóch z wielu popularnych przyjaciół Smoka to nie codzienny widok.
-Co Ona tu robi?- spytała jakaś Ślizgonka, a jej głos echem przemieszczał się po korytarzach.
-Przyszła na spotkanie, Greengrass- odpowiedział spokojnie Nott i wyminął dziewczynę.
-Na spotkanie Ślizgonów? Gryfonka? Żartujecie sobie- powiedziała oburzona patrząc z wybrzydzeniem na mnie.
-Ej, mnie też się to nie podoba. Wolałabym już siedzieć na Wróżbiarstwie niż łazić po Lochach by za chwilę gadać ze Ślizgonami- odpowiedziałam obojętnie i poszłam w ślady Theodora. Za plecami usłyszałam jeszcze coś w stylu "cholerni Gryfoni" i chichot. Boże, jak ja ich nie cierpię! Weszliśmy przez wielkie Drzwi do Pokoju Wspólnego. Rozejrzałam się- w pomieszczeniu było cicho, panowały głównie zielony, srebrny i czarny kolor co sprawiało, że atmosfera była ponura. Na środku pokoju stał ciemny, okrągły stół zakryty zielonym obrusem z godłem Slytherinu. Wokół stołu porozkładane były ciemnozielone krzesła, na których siedzieli spokojnie podopieczni Domu Węża, zapewne czekali na rozpoczęcie się spotkania. Jedno z krzeseł się różniło- było wielkie, srebrne, a oparcie wyglądało jak wąż, z wystającą głową na górze. Zajmował je nie kto inny, jak Draco Malfoy. Nott delikatnie pchnął mnie do przodu, a ja niepewnie zaczęłam stawiać kolejne kroki. Czułam się nieswojo będąc w centrum uwagi, zaczęły mi się trząść ręce, a nogi miałam jak z waty. W końcu nastąpiło nieuniknione- potknęłam się o wybrzuszenie na dywanie i ,po raz kolejny dzisiaj wylądowałam na ziemi. Wszyscy zaczęli się śmiać, a ja zalałam się rumieńcem.
-A może się już łaskawie uciszycie?- zagrzmiał głos Dracona, a śmiechy natychmiastowo ucichły. Blondyn pomógł mi wstać i zaprowadził do stołu. Poczułam się dziwnie, ale nic nie powiedziałam.
-Spotkaliśmy się tu, aby omówić pewne ważne sprawy- zaczął, a wszystkie oczy skierowały się ku niemu- Trzeba zamknąć sprawę z Diggory'm. Crabbe, Goyle, zajmiecie się tym?
-Pewno, możesz na Nas liczyć- odezwało się dwoje dość puszystych chłopaków.
-Dobrze, następna sprawa...
-A po co ONA jest na naszym spotkaniu?- spytał ktoś, a reszta zaczęła szeptać między sobą.
-Właśnie chciałem to wyjaśnić, więc łaskawie nie przerywaj Flint. Julie tu jest, bo jej potrzebujemy. Dowiedziałem się, że kilku Gryfonów jest w sojuszu z Diggory'm i szykują jakąś intrygę. Jako że Ona jest Gryfonką, mogłaby się dowiedzieć, kim oni są. Nie chcemy więcej ofiar- dokończył, a wszyscy zaczęli przytakiwać- To pomożesz nam?- zwrócił się do mnie.Nie wiedziałam, czy się zgodzić i wydać jednych z naszych, czy może olać to i mieć spokój. Ale co, jak oni naprawdę poważnie pobiją kolejnego Ślizgona?
-Dobrze. Ale obiecaj, że nie zrobicie nikomu krzywdy- popatrzył się na mnie i przytaknął- To co mam robić?
-Popytaj, pomyszkuj. Czego się dowiesz, to przekazuj nam. Na korytarzu zawsze będzie ktoś z Nas stał- powiedział, a ja dopiero teraz się zorientowałam, że stoimy bardzo blisko siebie, zbyt blisko. Speszyłam się i dyskretnie odsunęłam, a on spuścił wzrok. O co chodzi?- Dobrze, myślę, że możemy już zakończyć spotkanie. Wy- tu wskazał na puszystych, którzy właśnie obżerali się ciastem dyniowym- wiecie, co macie robić?
-Eeee...- oboje spojrzeli na niego z tępym wyrazem twarzy. Malfoy, widocznie poirytowany, trzepnął ich w głowy i krzyknął koło uszu:
-Macie zając się Cedric'kiem Diggory'm !!!
Odskoczyli od niego jak poparzeni, zrzucając kawałki ciasta na podłogę, po czym wybiegli z pomieszczenia. Większość obecnych zaczęła się śmiać, a reszta kiwała głową z litości nad ich głupotą.
~Chyba już za długo tu siedzę~pomyślałam i wyszłam z Pokoju kierując się do wieży Gryffindoru. Po drodze spotkałam kilkoro drugoroczniaków szepczących coś do Puchonów.
-Muszę trochę poszpiegować, przydadzą mi się bliźniacy-szepnęłam sama do siebie gdy nagle ktoś złapał mnie w pasie. Odwróciłam się i zobaczyłam ...
~~Ciąg Dalszy Nastąpi~~
Wiem, kolejna przerwa w pisaniu, ale nie mogłam dostać się do kompa, każdy mnie w tym uprzedzał ;_;
Ale od dziś powinno być inaczej, ponieważ ... MAM WŁASNY INTERNET ;D
A w razie gdyby się skończył to mogę podpiąć się do Wi-Fi brata xDD
więc od dziś posty będą pojawiać się częściej ;)
Chciałabym podziękować Eunice Farro za piękny wygląd mojego blooga <3
No i zapraszam do komentowania, to da mi kopniaka do pisania nowych rozdziałów ;3
~Rose Evans
No pięknie napisane :) Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy :)
OdpowiedzUsuńWidać, że przez te kilka miesięcy styl pisania baaardzo ci się poprawił. Teraz jest o wiele lepiej. Mnie powtórzeń itp. Lekko się czyta, przyjemnie, nie ma jakiś chorych porównań, po których trzeba się zatrzymać i pomyśleć nad sensem zdania. Po prostu bardzo ładny styl ^^ Czytając twoje ff kilka razy miałam "WTF", bo niektóre rzeczy wydały mi się tak nielogiczne... Oczywiście to twoje opowiadanie, twój mały światek dlatego nie będę na niego wpływać, ale jednak... Jak kiedyś na priv pogadamy to powiem ci o co mi chodzi :D Bardzo mnie boli, ale to bardzo bardzo, że zrobiłaś z puchonów ślizgonów a ze ślizgonów puchonów. Nie spodziewałam się, że tak przedstawisz mi mój ukochany dom (który jest zaraz po Slytherinie). Ale jak mówiłam, twój światek nie wnikam. Zastanawiam się tylko dlaczego się jeszcze nauczyciele nie zainteresowali tym, że w szkole tworzą się gangi niczym jak w DRRR (anime). Ogólnie podoba mi się, przeczytanie mnie tego nie zmęczyło, zrobiłam to prawie na RAZ ^^ A i ta sytuacja z Blackiem... Nie jestem pewna czy McSztywna wraz ze Starym Manipulantem pozwolili by uczniom na taką misję XD A nawet jeśli to młoda powinna się wystraszyć tego kundla-Syriusza xd
OdpowiedzUsuńOgólna ocenia 7/10 :D
Pisz dalej, rozwijaj umiejętności moja droga :D
Jeszcze raz świetnie, pozdrawiam <3
Pani Snape
Jeej, tak dawno nie miałam aż tak motywującego komentarza <3
UsuńCo do błędów- tak, coraz łatwiej mi jest wychwycić błędy i wgl, ale niestety- nadal się zdarzają ;P
Co do nielogicznych wątków- skutki pisania na szybko i w złych warunkach. Nie mam jak sprawdzać do końca sensów poszczególnych zdań i ogólnie rozdziału. No bo raczej dwójka małych, nieznośnych gówniarzy skaczących koło głowy jak pchły nie sprzyja skupianiu się, no chyba że tylko ja jestem tak nienormalna xdd
Co do "zamiany ról" między Ślizgonami, a Puchonami- jakoś nigdy nie przepadałam za Hufflepuff'em, a zwłaszcza za Cedrickiem. Nie wiem czemu, jakoś od początku wydawali mi się tacy... Nadęci. Oczywiście bez urazy dla PotterHeadów-Puchonów ;)
A Slytherin chciałam przedstawić jako dom, który nie jest złożony tylko z wrednych, aroganckich chłopaków i głupich, puszczalskich lasek. Zazwyczaj spotykam się właśnie z taką oceną tego domu i chcę tu pokazać, że oni też mają uczucia. Że wspierają się wzajemnie, są zgraną paczką ;)
W kolejnych rozdziałach wyjaśnię, o co chodzi z brakiem zainteresowania ze strony nauczycieli ;)
Co do Syriusza- ten fragment był pisany na szybko u kuzyna (totalny Mugol) więc trochę nie miałam jak tego przemyśleć ;P
Ale fakt, że Julie nie wystraszyła się Blacka wynika z zaufania do nauczycieli.
"Skoro nauczyciele mu ufają, ja też powinnam" xdd
Dziękuję za ocenę, 7/10- jestem taka wdzięczna, to na serio motywuje <3
Również pozdrawiam,
~Rose Lily Evans <3
Nie wiem czy to było motywujące ;; Czuje się winna ;;
UsuńAno - te sławne "ano"- zdania są logiczne, raczej chodzi mi o historię głównej bohaterki. Skoro miała tak jak Potter to Voldek umarł czy przeżył? Nie napisałaś tego i dlatego trochę nie ogarnęłam, ale sama sobie "dopisałam", więc jest XD Albo Potter, który znajduje się u Julie kiedy zamienił z nią kilka słów i jeszcze bez Rona ;; I babcia mugolka wszystkich na xd W głupotę Pottera mogę uwierzyć, a "tajemnice" babci pewnie kiedyś będą wyjaśnione, ale jednak Marrie musi się doczepić, bo jakby to było a przecież sama nie pisze świetnie i teraz czuje się winna ;;
Cóż ja piszę w nocy, czyli w spokoju, ale wiem jak to jest gdy ma się problemy z internetem <3
Pozdrawiam,
Marika Snape <3
Ja to nawet w nocy nie mam spokoju, bo mój kochany komputer tak hałasuje, że nie da się skupić. Poza tym matka słyszy, że jest włączony i mi co chwila do pokoju włazi -,-
UsuńBardzo motywujące było, uwierz mi ;P
Huehuehue, te Twoje "Ano" jest jedyne w swoim rodzaju xdd
Historia Julie ułoży się w całość w kolejnych rozdziałach, Voldi żyje, ale już niedługo z nim skończę
Bez Rona, bo go nie trawię. Jakoś nie pasuje mi w roli bohatera, dlatego blogi, na których jest "tym złym" po prostu wielbię <3
Babcia może i jest mugolką, ale w sumie to ona pomoże Julie (nie mogę za dużo zdradzić, ale powiem, że odegra ona ważną rolę)
Ja też się czepiam na Twoim blogu, a sama lepsza nie jestem xdd
A -uwaga, zaczęłam zdanie od "a" z pełną świadomością xpp- winna czuć się nie musisz, cieszę się, że tu zaglądasz i pokazujesz mi, na co mniej więcej zwraca uwagę czytelnik i jakie pytania go nurtują. Wtedy wiem, co mam poprawić i w jakiej sytuacji bardziej się pilnować ;)
Pozdrawiam,
~Rose Lily Evans
Ja mam (raczej moja siostra) laptopa i siedzę po nocach :D jednak rzadko piszę, a jak coś to to usuwam ^^
OdpowiedzUsuńW to nie wątpię i domyślam się, że Czarny Pan żyje. Bez niego nie ma historii. Ron bardzo, ale to bardzo pasuje na bohatera. Jest mi obojętny, jednak ja nie lubię jak ludzie robią z niego potworo skoro jemu daleko do niego. Tu go na szczęście tylko nie ma. Ja nienawidzę Hermiony. Jedna warstwa nic więcej. To nie materiał na autorytet xd Wiem, że babcia odgrywa ważną rolę. Nie trudno się domyśleć :D
Jednak czepiać się czyjejś historii jest trochę głupie? Taka łacina podwórkowa.
Pozdrawiam,
Marika Snape