~ Zaraz , kocem ? Nie przypominam sobie , żebym się przykrywała . ~ pomyślałam i wzruszyłam ramionami . Dzisiaj niedziela , mam mnóstwo czasu , żeby napisać do babci list . W końcu obiecałam jej , że się odezwę . Wstałam i ruszyłam do dormitorium . Wyjęłam z kufra czarny , gruby sweter z błękitnym pegazem i czarno-białe legginsy w pionowe pasy . Do tego wybrałam wysokie , błękitne trampki i srebrny naszyjnik z serduszkiem . Poszłam do łazienki , wzięłam odprężający prysznic i się ubrałam w wcześniej wymienione rzeczy , a włosy uczesałam w wysokiego kucyka .Wróciłam do pokoju i zaczęłam się zastanawiać , czego się tak właściwie dowiedziałam w te wakacje . Wzięłam kartkę i spisywałam wszystko , co mi do głowy przyszło:
- Zostałam podrzucona rodzinie zastępczej ;
- Moi rodzice to jedni z najsilniejszych czarodziei ;
- Oglądałam ich zdjęcia , ale dopiero wczoraj dotarło do mnie , że jestem adoptowana ;
- Grozi mi niebezpieczeństwo ;
- Ahh zapomniałabym , jestem czarownicą ;
- Babcia o wszystkim wiedziała ;
- Istnieje coś takiego jak szkoła Magii i Czarodziejstwa - Hogwart ;
- Ja do tej szkoły chodzę ;
Droga babciu ( nie myślałam , że kiedyś to napiszę ) ,
W szkole jest super ! Nauczyciele - przynajmniej większość - są uprzejmi , uczniowie także . Lekcje proste , ale niepokoją mnie te wszystkie ogłoszenia o zbiegłym więźniu . Ale mniejsza z tym . Mam chłopaka , nazywa się Cedric . Jest fajny , ale dziwny . Ostatnio gdzieś znika . Poza nim jest w szkole jeszcze jeden chłopak , John . Wygląda zupełnie jak ja , tyle że w męskiej wersji . To dziwne . Ale mniejsza z tym , odpisz co u Ciebie .
Julie
Odłożyłam pióro , a list schowałam do torby i wyszłam z dormitorium . Szłam pustymi korytarzami Hogwartu gdy nagle usłyszałam jakiś plask , szepty i cichy szloch . Podeszłam do miejsca , z którego dochodziły dźwięki i ujrzałam Cedrica i jeszcze kilka osób pochylonych nad jakąś dziewczyną . Zerknęłam na godło domu - była ze Slytherinu . Szybko schowałam się za filarem i nasłuchiwałam .
- Spróbujesz komuś o tym powiedzieć to Cię załatwimy - powiedziała jakaś dziewczyna . - Rozumiesz ? - dodała , a ja się ostrożnie wychyliłam zza filaru tak , by pozostać niezauważoną . Widziałam , jak dziewczyna z domu Cedrica szarpie blondwłosą ślizgonkę za włosy jednak nie zareagowałam , nie umiałam . Ale gdy jeden z chłopaków kopnął dziewczynę w brzuch , coś we mnie pękło .
- Zostaw ją ! - krzyknęłam , a wszystkie twarze zwróciły się ku mnie . Ślizgonka patrzyła się na mnie błagalnym wzrokiem .
- Hej , Julie . Co Ty tu robisz ?- spytał się Cedric z zakłopotaniem .
- Co ja tu robię ? Co ty w ogóle wyprawiasz ! Przecież zrobicie jej krzywdę ! - wybuchłam . Chłopak już chciał coś powiedzieć , gdy zza jego pleców rozległy się krzyki . Spojrzeliśmy w tamtą stronę - prawie wszyscy Puchoni leżeli na ziemi z grymasem bólu na twarzy . Tylko dziewczyna , która szarpała Ślizgonkę za włosy , stała z rękoma uniesionymi do góry , ponieważ przed nią stał celujący w nią różdżką Draco Malfoy . Spojrzał się na mnie po czym się odezwał :
- Weź ją do skrzydła Szpitalnego , szybko . - przeniosłam wzrok na zwijającą się z bólu dziewczynę . Jej twarz była cała z krwi , włosy całe nią oblepione . Nie potrafiła samodzielnie wstać . Przy każdym ruchu wzmacniała uścisk na brzuchu i wracała do pozycji leżącej . Podeszłam do niej , jej jedną rękę przełożyłam sobie przez ramię , a sama położyłam dłoń na jej biodrze . Uniosłam ją , spojrzałam na Cedrica . Miał dziwny wyraz twarzy , ale nie potrafiłam wyczytać , jakie emocje odczuwał . Potem przeniosłam wzrok na Malfoy'a .Gapił się z nienawiścią na Diggory'ego , nawet nie wiem o co chodzi . Powoli odprowadziłam dziewczynę pod drzwi Skrzydła , które momentalnie się otworzyły, a przed nami stanęła niska , pulchna kobieta .
- Na Merlina , jak ty dziecko wyglądasz ! - krzyknęła i szybko wskazała mi wolne łóżko . Pomogłam dziewczynie wygodnie się na nim ułożyć , a ona szepnęła mi ciche " dziękuję " .
Po wizycie w Skrzydle postanowiłam znaleźć Cedrica i wytłumaczyć sobie z nim to i owo . Wpierw poszłam na błonia lecz go tam nie było . Potem zajrzałam do Pokoju Wspólnego Puchonów , ale tam też go nie widziałam . Szukałam go po całym zamku do wieczora . W końcu postanowiłam pójść na wieżę astronomiczną .Powoli wspinałam się po schodach gdy usłyszałam znajome już szepty .
- Tak będzie najlepiej .
- Wiem , ale może jednak ...
- Nie ! Albo zrobisz tak , jak ci kazałem , albo nici z umowy . Chyba nie chcesz , żeby ONA się o wszystkim dowiedziała ?
- Nie , proszę , tylko nie to .
- To jak ?
- No ja ... ten ...
- Nie mamy całego wieczoru ! Mam lepsze sprawy do roboty .
- No niech ci będzie .
- No , dobra dziewczyna . A teraz znikaj , bo inaczej ... - usłyszałam , a po chwili ujrzałam zbiegającą ślizgonkę , Parkinson . Minęła mnie bez słowa zerkając na mnie oczami pełnymi łez . Nie wiedziałam co robić , ale po chwili jakiś głos w głowie szepnął mi " Chodź tu " . Nie myśląc za wiele kolejno kładłam nogi na stopniach . Chwilę później znalazłam się na samej górze . Rozejrzałam się , naprzeciwko mnie stał oparty o barierkę Draco Malfoy .
- Jak dużo słyszałaś ?
- Na tyle dużo by wiedzieć , że coś tu nie gra . Powiedz , dlaczego wtedy , na błoniach , oni ..
- Nie Twoja sprawa .
- Mój chłopak tam był więc mam chyba prawo wiedzieć , co on ma z tym wspólnego .
- Owszem masz , ale nie ode mnie się tego dowiesz . Spytaj się lepiej tego twojego kochasia .
- Proszę , powiedz . Mam wrażenie , że nie jest on ze mną szczery .
- Doprawdy ? Skąd te przypuszczenia ? - spytał z drwiną . On coś ukrywa .
- Nie wiem , co przede mną ukrywacie , ale się dowiem ! - Krzyknęłam i pobiegłam w kierunku błoni . Teraz miałam ochotę usiąść i się rozpłakać .
~ O co chodzi ? Co się dzieje i dlaczego ja o niczym nie wiem ? ~ spytałam samą siebie , a łzy zaczęły mi obficie napływać do oczu przez co gorzej widziałam .~ Ale co się może stać o tej porze ? Przecież korytarze świecą pustkami ~ pomyślałam . Nic bardziej mylnego . Gdy dotarłam do brzegu jeziora dobiłam z ogromną siłą do kogoś przez co poślizgnęłam się i wpadłam do wody . Działo się to tak szybko , że nie zdążyłam zaczerpnąć oddechu . Co gorsza - NIE UMIEM PŁYWAĆ !!! Spanikowałam . Zaczęłam energicznie ruszać rękami i nogami , ale cały czas opadałam na dno . Moje ruchy nic nie dają .
~ To koniec ~ pomyślałam i to była moja ostatnia myśl przed utratą przytomności .
Poczułam ostre kłucie w okolicach klatki piersiowej . Chciałam otworzyć oczy , ale były tak ciężkie , że zaprzestałam prób . Powoli docierały do mnie urywki zdarzeń z - właśnie , ile czasu minęło ? Zaraz , ja żyję ? Szybko otworzyłam oczy przy okazji nabierając powietrza do płuc . Rozejrzałam się , a oczy rozszerzyły mi się ze zdumienia . Znajdowałam się w Skrzydle Szpitalnym .
~ Jak ja się tu znalazłam ? ~ zastanawiałam się . Zerknęłam za okno - było ciemno . Sprawdziłam więc godzinę - 4:00 nad ranem . Spojrzałam na łóżko koło mnie . Leżała tam ślizgonka , którą sama tu przyprowadziłam . Wpatrywała się we mnie jak w obrazek . O co chodzi ?
- Dziękuję . - wyszeptała chrapliwym głosem .
- Słucham ?
- Dziękuję , że mnie tu przyprowadziłaś .
- Ahhh , tak . Proszę . Wiesz może , jak ja się tu znalazłam ? - spytałam .
- Wiem , że wpadłaś do wody , bo poślizgnęłaś się na skale . Potem wyłowił Ciebie Gryfon i tu przyprowadził . Pomfrey powiedziała , że gdyby nie jego szybka reakcja to byłabyś martwa .
- Ile tu leżę ?
- Niecały miesiąc .
- Wow ... A nie wiesz może kim był ten Gryfon ? - spyatłam zaciekawiona
- Niestety , przez to , co się stało wtedy na błoniach , większość nazwisk wyleciało mi z głowy . Przepraszam - powiedziała i spuściła głowę .
- Nie szkodzi . - odpowiedziałam i się do niej ciepło uśmiechnęłam . Odwzajemniła uśmiech po czym od tak zaczęła się niekontrolowanie śmiać . Rozbawiona tym widokiem dołączyłam do niej . Śmiałyśmy się tak głośno , że pielęgniarka musiała do nas przyjść mi nas uciszać . Potem podała nam leki , a mnie powiedziała , że mogę wyjść . Ucieszona pożegnałam się ze ślizgonką ( nawet nie znam jej imienia ) i udałam się do Pokoju Wspólnego .
Po wizycie w Skrzydle postanowiłam znaleźć Cedrica i wytłumaczyć sobie z nim to i owo . Wpierw poszłam na błonia lecz go tam nie było . Potem zajrzałam do Pokoju Wspólnego Puchonów , ale tam też go nie widziałam . Szukałam go po całym zamku do wieczora . W końcu postanowiłam pójść na wieżę astronomiczną .Powoli wspinałam się po schodach gdy usłyszałam znajome już szepty .
- Tak będzie najlepiej .
- Wiem , ale może jednak ...
- Nie ! Albo zrobisz tak , jak ci kazałem , albo nici z umowy . Chyba nie chcesz , żeby ONA się o wszystkim dowiedziała ?
- Nie , proszę , tylko nie to .
- To jak ?
- No ja ... ten ...
- Nie mamy całego wieczoru ! Mam lepsze sprawy do roboty .
- No niech ci będzie .
- No , dobra dziewczyna . A teraz znikaj , bo inaczej ... - usłyszałam , a po chwili ujrzałam zbiegającą ślizgonkę , Parkinson . Minęła mnie bez słowa zerkając na mnie oczami pełnymi łez . Nie wiedziałam co robić , ale po chwili jakiś głos w głowie szepnął mi " Chodź tu " . Nie myśląc za wiele kolejno kładłam nogi na stopniach . Chwilę później znalazłam się na samej górze . Rozejrzałam się , naprzeciwko mnie stał oparty o barierkę Draco Malfoy .
- Jak dużo słyszałaś ?
- Na tyle dużo by wiedzieć , że coś tu nie gra . Powiedz , dlaczego wtedy , na błoniach , oni ..
- Nie Twoja sprawa .
- Mój chłopak tam był więc mam chyba prawo wiedzieć , co on ma z tym wspólnego .
- Owszem masz , ale nie ode mnie się tego dowiesz . Spytaj się lepiej tego twojego kochasia .
- Proszę , powiedz . Mam wrażenie , że nie jest on ze mną szczery .
- Doprawdy ? Skąd te przypuszczenia ? - spytał z drwiną . On coś ukrywa .
- Nie wiem , co przede mną ukrywacie , ale się dowiem ! - Krzyknęłam i pobiegłam w kierunku błoni . Teraz miałam ochotę usiąść i się rozpłakać .
~ O co chodzi ? Co się dzieje i dlaczego ja o niczym nie wiem ? ~ spytałam samą siebie , a łzy zaczęły mi obficie napływać do oczu przez co gorzej widziałam .~ Ale co się może stać o tej porze ? Przecież korytarze świecą pustkami ~ pomyślałam . Nic bardziej mylnego . Gdy dotarłam do brzegu jeziora dobiłam z ogromną siłą do kogoś przez co poślizgnęłam się i wpadłam do wody . Działo się to tak szybko , że nie zdążyłam zaczerpnąć oddechu . Co gorsza - NIE UMIEM PŁYWAĆ !!! Spanikowałam . Zaczęłam energicznie ruszać rękami i nogami , ale cały czas opadałam na dno . Moje ruchy nic nie dają .
~ To koniec ~ pomyślałam i to była moja ostatnia myśl przed utratą przytomności .
~~~
Poczułam ostre kłucie w okolicach klatki piersiowej . Chciałam otworzyć oczy , ale były tak ciężkie , że zaprzestałam prób . Powoli docierały do mnie urywki zdarzeń z - właśnie , ile czasu minęło ? Zaraz , ja żyję ? Szybko otworzyłam oczy przy okazji nabierając powietrza do płuc . Rozejrzałam się , a oczy rozszerzyły mi się ze zdumienia . Znajdowałam się w Skrzydle Szpitalnym .
~ Jak ja się tu znalazłam ? ~ zastanawiałam się . Zerknęłam za okno - było ciemno . Sprawdziłam więc godzinę - 4:00 nad ranem . Spojrzałam na łóżko koło mnie . Leżała tam ślizgonka , którą sama tu przyprowadziłam . Wpatrywała się we mnie jak w obrazek . O co chodzi ?
- Dziękuję . - wyszeptała chrapliwym głosem .
- Słucham ?
- Dziękuję , że mnie tu przyprowadziłaś .
- Ahhh , tak . Proszę . Wiesz może , jak ja się tu znalazłam ? - spytałam .
- Wiem , że wpadłaś do wody , bo poślizgnęłaś się na skale . Potem wyłowił Ciebie Gryfon i tu przyprowadził . Pomfrey powiedziała , że gdyby nie jego szybka reakcja to byłabyś martwa .
- Ile tu leżę ?
- Niecały miesiąc .
- Wow ... A nie wiesz może kim był ten Gryfon ? - spyatłam zaciekawiona
- Niestety , przez to , co się stało wtedy na błoniach , większość nazwisk wyleciało mi z głowy . Przepraszam - powiedziała i spuściła głowę .
- Nie szkodzi . - odpowiedziałam i się do niej ciepło uśmiechnęłam . Odwzajemniła uśmiech po czym od tak zaczęła się niekontrolowanie śmiać . Rozbawiona tym widokiem dołączyłam do niej . Śmiałyśmy się tak głośno , że pielęgniarka musiała do nas przyjść mi nas uciszać . Potem podała nam leki , a mnie powiedziała , że mogę wyjść . Ucieszona pożegnałam się ze ślizgonką ( nawet nie znam jej imienia ) i udałam się do Pokoju Wspólnego .
* George *
- Nie martw się bracie , wyjdzie z tego - powiedział Fred klepiąc mnie po ramieniu . Siedzieliśmy właśnie w Pokoju Wspólnym .
- Jak mam się nie martwić ? Julie jest w szpitalu i to wszystko ... - nie dokończyłem , bo w wejściu stanęła dziewczyna z uśmiechem na twarzy .
- Julie ! - krzyknęli prawie wszyscy znajdujący się w pomieszczeniu . Biedna Julie , musiała wytrzymać ponad 5 minut w mocnym uścisku kilkunastu osób . Gdy większość się już rozeszła dziewczyna podeszła do nas i usiadła na fotelu naprzeciw .
- Cześć chłopaki , jak tam ?
- Jakoś leci , jak się czujesz ? - uprzedził mnie Fred .
- Wspaniale . Tylko jestem trochę głodna - powiedziała chwytając się za brzuch , który zaczął wydawać różne dźwięki .
- Myślę , że możemy coś na to poradzić - powiedziałem i mrugnąłem porozumiewawczo do brata . Bez tłumaczeń wstałem , chwyciłem Julie za rękę i całą trójką ruszyliśmy przed siebie . Kiedy doszliśmy do wiszącego portretu z owocami , połaskotałem widniejącą na nim gruszkę . Z punktu widzenia osoby trzeciej rzeczywiście mogło się to wydawać śmieszne , ale nie nam . Po chwili na miejscu owocu pojawiła się klamka .Bez wahania nacisnąłem na nią po czym wszedłem do pomieszczenia przede mną , lekko szarpiąc Julie za rękę . Gdy znaleźliśmy się w środku , przed nami stanęły skrzaty .
- W czym mogę pomóc ? - zaskrzeczał jeden z nich .
- Poproszę pełen kosz kanapek , oraz trzy szklanki kremowego piwa . Proszę to przynieść do Pokoju Wspólnego Gryffindoru .
-powiedziałem ciągle się uśmiechając .
- Tak jest , sir . Już się robi , sir - skrzaty zaczęły się pałętać po całej kuchni szykując nasze " zamówienie " . My ostrożnie wyszliśmy i cicho , żeby nie usłyszał nas woźny , skierowaliśmy się do PW . Jedyne , czego się obawiałem to to , że Gruba Dama mogła zasnąć ( mimo że prosiłem ją , by przez pewien czas starała się nie zasypiać ) lub , co gorsza , przejść do innego portretu . Na szczęście nic takiego nie miało miejsca . Cicho weszliśmy do pomieszczenia . Na stoliku przy kominku leżał już koszyk z jedzeniem , dzbanek z napojem oraz trzy puste szklanki . We trójkę jedliśmy , śmialiśmy się i opowiadaliśmy różne historie ogrzewając się przy płomieniach . Nie wiedząc kiedy , razem zasnęliśmy .
***
Jeju , nie wierzę ! Już ponad 1100 wyświetleń mojego blooga :D !! Dziękuję Wam kochani :3 . Jesteście cudowni , dzięki , że chciało się wam wgl czytać te wypociny . Zapraszam waz za to na kolejny rozdział i proszę ...
Cześć, ja znowu spóźniona -.-
OdpowiedzUsuńAle rozdział był ciekawy, wciągający, śmieszny :d
Piszesz lekko i to bardzo dobrze :)
Można się wczuć w postać, to też jest wielki plus :>
Więc na początek, Julie :D
List do babci był świetny ^^
Dobrze opisane, wszystko i w ogóle :D
Nie podobało mi się to jak Cedric zachowuje się przy znajomych. Uwielbiam tego Puchona, ale w Twoim opowiadaniu jest taki chamski, brutalny i taki, że ma się ochotę, walnąć mu zęby -.-
Biedna ta blondynka ;c A szarmancki Draco jak zwykle, ratuje w opresji <3
Mam jedną małą uwagę. Wiem, strasznie się czepia, ale w rozdziałach akcja, bardzo szybko się rozwija, a to na moje nie jest dobry pomysł, ponieważ, potem szybciej mogą Ci się skończyć pomysły na nowe rozdziały, moim zdaniem z tego jednego, spokojnie napisałabyś z dwa lub nawet trzy, kiedy bardziej byś rozpisywała wydarzenia. Ale to tylko moja uwaga :D
Potem Pansy i Draco na wieży astronomicznej.;o O co chodzi z nimi? :o Czego ta głupia Parkinson znowu ryczała?
Dlaczego Malfoy był dla niej taki oschły? ;c
Boże biedna Julie! Jak do wody?
O co tu lata?
I cały miesiąc przeleżała w tym szpitalu, widzisz, znowu mogłabyś to bardziej opisać ten miesiąc, z perspektywy kogoś innego, ale ja znowu się czepiam, nie?
George! Ty zazdrośniku <3
Tak się martwi o Julie ;c
Mmmmm, kanapeczki skrzatów domowych, ach to musiało być pyszne ;p <3
Życzę weny i aby kolejny rozdział, był jeszcze dłuższy *.*
Pozdrawiam
~Hermionija.